niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 3.





Obudził się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Zamglonym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. Było to średniej wielkości pomieszczenie, na ceglanych ścianach wisiało parę portretów. Jedynym źródłem światła była mała lampa stojąca przy łóżku, na którym leżał Kain. Jego uwagę przykuł jeden z portretów zawieszonych na lewo od łóżka. Barczysty mężczyzna, w którym Kain rozpoznał króla Zachara I, ramieniem oplatał młodą kobietę. Chłopak przyjrzał się jej uważniej, wydawało mu się, że zna te rysy twarzy i te jasne, kręcone włosy... MATKA! To na pewno była ona, królowej Elizabeth nie dałoby się pomylić z żadną inną kobietą. Kain zaczął nabierać coraz więcej podejrzeń, coś tu było nie tak... gdzie on właściwie leży? Jeszcze raz zerknął na portret. Przy królu stała niska postać. Bląd włosy okalał jeszcze dziecinną twarzyczkę. Zielone oczy patrzyły wesoło, usta układały się w delikatny uśmiech... młody książę Oliver, wstrętny Paw!
Teraz wiedział, że jest źle. Podniósł się gwałtownie z łóżka, jednak tępy ból na piersi nie pozwalał mu się poruszyć. Opadł na łóżko gdy usłyszał głosy dobiegające zza drzwi.
- Nie ma sposobu by TO wyciągnąć?!
Dał się słyszeć niski, wyraźnie rozwścieczony głos.
- Na razie nie... ale ciągle szukamy.
Odpowiedział ktoś roztrzęsionym głosem.
Kain zamarł w bezruchu gdy otworzyły się drzwi... a w nich stanął nikt inny niż sam król! Mężczyzna w podeszłym wieku rzucił spojrzeniem w kierunku Kaina. Chłopak zaciskał powieki starając się wyrównać oddech. Bał się jak nigdy w życiu.
- Że też taki śmieć mógł tak po prostu się z TYM połączyć!Takie zajście nigdy nie powinno mieć miejsca!
Rozzłoszczony chodził tak i z powrotem. Znów dało się słyszeć otwieranie drzwi.
- Czy to prawda?!
Uniósł się kobiecy głos, który Kain znał zbyt dobrze. Ścisnął się w sobie jeszcze bardziej. Wiedział, że leży już jedną nogą w grobie.
- Niestety tak Elizabeth. Co gorsza nie można się TEGO z niego pozbyć!
Nastała chwilowa cisza, jednak prawie słychać było unoszące się w powietrzu emocje.
- Co z nim zrobimy?
Zapytała cicho królowa.
- Nie mam zielonego pojęcia...
Głos króla Zachara wydawał się co najmniej załamany. Nikt nie miał pojęcia, co się stanie.Nikt nie miał pojęcia, jakie konsekwencje to za sobą pociągnie. Byli jak krety wyciąg niente z podziemi, zdezorientowani i  ślepi.
- Niech zostanie moim narzeczonym.
Odezwał się głos, który dotychczas siedział cicho. To oznajmienie musiało wstrząsnąć nie tylko Kainem, ale też wszystkimi osobami w obrębie pokoju.
- Synu, chcesz, żeby twoim narzeczonym został taki plebs? To byłaby więcej niż hańba dla naszego rodu!
Odezwał się król.
- Nikt nie musi wiedzieć, że jest z pospólstwa, poza tym może to być tylko na czas jak on ma TO w sobie.
- Kochanie, to może ma jakiś sens...
Powiedziała Elizabeth. Dla Kaina leżącego niespokojnie na łóżku to było już przegięcie. Że niby ma zostać narzeczony Pawia?! Na dodatek jego matka była za zaręczynami. Świat zwariował!
- Sam nie wiem... A jeśli się wyda? Lordowie będą coś podejrzewać!
- Powiesz, że planowaliśmy to już od dawna... że to syn jednego z zagranicznych hrabiów.
Przekonywała królowa męża.
- Nie ma innego wyjścia prawda?
Powiedział bardziej potwierdzając niż pytając.
- Więc dobrze. On zostanie twoim narzeczonym.
- Powariowaliście!?
Krzyknął Kain, mimo ostrego bólu na piersi podniósł się z łóżka. Chłopak patrzył po zdezorientowanych twarzach osób znajdujących się w pomieszczeniu. Nie miał zamiaru patrzeć, jak tak po prostu decydują sobie o jego życiu.
- Kain...
Wyrwało się z ust królowej, która szybko się opamiętała i zakryła sobie dłonią usta.
- Ty go znasz?!
Powiedział coraz bardziej wkurzony król.
- Ja...widziałam go kiedyś...to syn...jednej z moich służących...
Wydukała. Na twarz Kaina wpełznął nieprzyjemny grymas. Tak jak sądził, matka nie przyzna się do niego choćby pod groźbą śmierci.
Król jak widać nie był usatysfakcjonowany odpowiedzią, jednak przestał drążyć temat, miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
- Więc jesteś Kain.- zwrócił się w stronę chłopca- Mogę wiedzieć ile ty masz lat?
- 15...
Powiedział Kain jak widać zbity tym pytaniem z tropu.
- 15!? Na pewno chcesz by twoim narzeczonym był taki szczeniak?
Król zwrócił się w kierunku Olivera.
- Niby kto zostanie jego narzeczonym!? Ja nie zamierzam się pchać w to bagno!
Krzyczał na całe gardło Kain. Oliver obrócił się z stronę chłopca.
- Ty już w nim siedzisz. Od chwili kiedy włożyłeś TO na szyję, jesteś w tym, jak to określiłeś bagnie.
- Że co?
Paw podszedł bliżej Kaina, tak blisko, że dzieło ich kilka centymetrów.
- To.
Powiedział Oliver, po czym jednym szybkim ruchem rozpiął kilka najwyższych guzików koszuli Kaina. Zdezorientowany chłopak odepchnął od siebie Pawia po czym zaczął zapinać guziki koszuli. Jego ręka zatrzymała się jednak, gdy zobaczył ciemne koło ma piersi. Nieduży ślad, jakby wypalony, było dobrze widać na bladej skórze chłopaka.
- Co to jest?!
Zapytał.
- To jest to, co założyłeś sobie na szyję, akurat w dniu przesilenia.




   



  

3 komentarze:

  1. Robi się coraz ciekawiej i super że akcja tak fajnie gna do przodu... Ty|ko teraz chyba nie wiek skoro Kain to syn kró|owej to czy on i O|iver to nie są bracia? Chociaż może to ja nie zrozumia|am:) Opowiadanie bardzo wciąga a postacie są coraz bardziej wyraziste. Oby tak da|ej bo mi na prawdę się podoba :) Dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń