środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 5.







 Kain obudził się nad ranem, przez okno wpadały do pokoju pierwsze promienie słońca. Po chwili chłopak zorientował się, że coś jest mocno nie tak. Nie mógł się ruszyć, czyjaś ręka oplatało mocno jego ramiona, całkowicie uniemożliwiając poruszanie się. Chłopak przekręcił głowę tak, by móc zobaczyć twarz trzymającej go osoby. Poczerwieniał na twarzy gdy zobaczył za sobą nikogo innego jak szanownego Pawia.
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?!
Krzykną zdezorientowany Kain, budząc tym samym Olivera. Ten jak gdyby nigdy nic spojrzał na Kaina.
- Coś się stało?
Zapytał najzwyczajniej w świecie.
- Dlaczego leżysz w moim łóżku?!
Mężczyzna uśmiechną się przebiegle, co wcale nie spodobało się Kainowi.
- To nie ja leżę w twoim łóżku, to ty leżysz w moim.
Oczy Kaina rozszerzyły się, a twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Jak rażony piorunem wyskoczył z łóżka i snął pod drzwiami. W głowie mu się nie mieścił, że spędził noc z Pawiem i na dodatek w tym samym łóżku! Chłopak bezskutecznie próbował otworzyć drzwi, te jednak otworzyć się nie chciały. Nagle coś zabrzęczało tuż nad jego prawym uchem.
- Nie mów mi, że zamykasz się na noc w sypialni.
Powiedział zdezorientowany Kain.
- Od wczoraj już nie tylko siebie.
Złośliwy uśmieszek Pawia odcisnął trwał ślad na kruchej psychice Kaina. Chłopak zaczynał się bać stojącego twarzą do niego mężczyzny. Jednak po chwili strach zamienił się w instynkt przetrwania i jednym zwinnym ruchem Kain pozbawił zaskoczonego Olivera kluczy. Pospiesznie otworzył zamek drzwi i wpadł do salonu, po czym szybkim krokiem zaczął kierować się w stronę wyjściowych drzwi. Gdy jednak i te były zamknięte zrozpaczony chłopak padł na kanapę.
- Po jaką cholerę zamykasz się na tyle zamków?! Boisz się, że ktoś cię napadnie?! W twoim zamku?!
- Przezorny zawsze ubezpieczony.
Odpowiedział z powagą mężczyzna.
Kain już nic nie powiedział. Ciekawy był tylko, czy zamykał też okna na zamki. Po niedługiej chwili przybył jeden z nadwornych służących, oznajmiając, że śniadanie zostało właśnie podane. Na samo wspomnienie o jedzeniu Kainowi zaczęło burczeć w brzuchu. Nie jadł nic praktycznie od wczoraj, a dodatkowy stres spowodowany poranną małą niespodzianką tylko wyostrzył mu apetyt.
- Zaraz zejdziemy.
Powiedział Oliver po czym zlustrował Kaina od stóp do głów. 
- Zamierzasz TAK iść na śniadanie?
Chłopak spojrzał po sobie, ubrany był tylko w porozpinaną koszulę i za duże ciemne spodnie. Mimo, iż wiedział, że nie jest to szczytem elegancji myślał, że nie było w tym nic nagannego.
- Coś jest nie tak?
Paw tylko pokręcił głową z politowaniem. Szybko zgarnął chłopaka do małego pomieszczonka, pełniącego rolę garderoby. Kain wlepiał fiołkowe ślepia w piękne ubrania starannie porozwieszane na wieszakach. Zdziwił się jeszcze bardzie, gdy mężczyzna podał mu białą, jedwabną koszulę i ciemne materiałowe spodnie.
- Tak się stroić? Do śniadania?
Pytał z niedowierzaniem Kain. On w życiu nie nosił niczego innego, jak tylko swoich zdartych jeansów i za dużych bluz. A teraz sama koszula miała prawie większą wartość niż cały dorobek jego życia. 
- Zawsze tak jemy. Dzisiaj mamy także gościa na śniadaniu, więc proszę zachowuj się.
Chłopak prychnął tylko, po czym poszedł do łazienki by włożyć na siebie nowe ubrania. Tak jak myślał spodnie i koszula były na niego za duże. Jednak z nabożeństwem podwinął rękawy koszuli, tak , by nie popaść w szkodę. Po wyjściu z łazienki zastał gotowego już do wyjścia Pawia, wypucowanego i odstawionego jak się tylko da. Na widok Kaina załamały mu się ręce nie było już jednak czasu na jakiekolwiek poprawki. 
Szybkim krokiem przemierzali pałacowe korytarze. Zatrzymali się dopiero pod wielkimi dębowymi drzwiami.
- A tak właściwie... to za kogo ja się mam podawać?
Zapytał przestraszony nie na żarty Kain.
- Jak to za kogo? Za mojego narzeczonego skarbie.
Paw rzucił przelotny uśmiech czerwonemu jak burak Kainowi. Nie czekając na jego odpowiedź otworzył drewniane drzwi, chwycił chłopaka za rękę i wprowadził do ogromnego pomieszczenia.
Kain nigdy nie był w królewskiej jadalni. Mimo, iż kilkakrotnie przechodził obok niej nigdy nie miał czasu się przyjrzeć. W rzeczywistości sala była większe niż się ego spodziewał. Jasne pomieszczenie rozświetlały ogromne okna, ciągnące cię od podłogi do samego sufitu. Przystrojone błękitnymi zasłonami. Kain naprawdę nie zazdrościł tym, którzy odpowiedzialni byli za wymianę firan i mycie okien.,, Muszą mieć pewnie wykupioną jakąś polisę na życie...'' pomyślał chłopak. 
Centralnym punktem sali był ogromny podłużny stół, mogący pomieścić co najmniej sto osób. Teraz był nakryty białym, haftowanym w kwiaty obrusem. Na jego blacie stało kilka talerzy i komplety sztućców. 
Przy stole siedział już król, królowa i owy gość. 
- Witaj synu. 
Powiedział król ciepłym i barwnym głosem.
- Dzień dobro ojcze. Witaj matko, panie ministrze.
Trochę zdezorientowany Kain zmusił się do cichego dzień dobry, po czym zajął miejsce wskazane mu przez  księcia. Po lewej stronie króla, zaraz za ministrem na przeciwko Pawia. 
Minister był przystojnym człowiekiem w średnim wieku. W jego oczach tańczyły żywe ogniki, co zdradzało go jako ministra od spraw handlu. Po jego wyglądzie i zachowaniu można było wywnioskować, że sprzedałby rolnikowi jego własnego osła. 
- A któż to?
Minister wskazał na Kaina palcem, w ogóle nie dbając o zasady nadwornej etykiety.
- To jest Kain... Devo...Lome...
Wydukał pospiesznie Paw. 
- Jesteś z  Tenebris*?
Zapytał minister. Kain rzucił Oliverowi spłoszone spojrzenie.
- Jest z południowego Argentum**.
- Za przeproszeniem, ale czy panicz DevoLome nie ma własnego języka?
Zapytał minister. 
- Mam i tak, jestem z Argentum.
Wiedza Kaina ograniczała się do pięciu podstawowych państw. Luxu***Samarii**** Tenebris, Vallis*****i Glacies******. W życiu nie słyszał o żadnym Argentum! Jego jedyną szansą na wyjście z sytuacji z twarzą było zaufanie Pawiowi. Jeśli mówił, że jakieś Argentum istnieje, to musi istnieć!
- Och... wydawało mi się... Masz podobne oczy do pewnej osoby... nie pamiętam jak mu było.... ?
Królowa nerwowo wodziła widelcem po talerzu, jej ręce prawie drżały.
- Tak swoją drogą to nigdy nie słyszałem o rodzinie DevoLome...
- To... nie jest znana rodzina...
Wydukał niemądrze Kain. Ta sytuacja robiła się dla niego coraz bardziej niezręczna.
- Przybyłeś do Samarii bo?
Wypytywał się coraz bardziej minister. Kain wiedział już, że ten człowiek ma gdzieś dworską etykietę. Co prawda sam nie wiedział o niej praktycznie nic.
- Kain jest moim narzeczonym.
Powiedział Oliver. Minister siedział przez chwilę cicho. Po czym wybuchnął szczerym śmiechem.
- Na prawdę? Winszuję kochany bratanku!
Mówił śmiejąc się coraz głośniej.
- Wuju. Ty wiesz, że tu obowiązuje jednak jakaś etykieta?
Teraz Kain kompletnie nie wiedział już co się dzieje. Minister był wujem Pawia?
- Kain, to jest brat mojej matki a także obecny minister od spraw handlu.
Przedstawił go Oliver. 
- Mam nadzieję, że będziesz się opiekować moim kochanym bratankiem, Kainku, On jest bardzo delikatnym dzieckiem.
Kain nerwowo wstał od stołu przypadkowo wpadając na jedną ze służących podających właśnie śniadanie. Chłopak zachwiał się i upadł pociągając za sobą obrus. Teraz miał na sobie więcej, niż chciał mieć. Włącznie z owsianką, herbatą i jajecznicą.

--------------


*Tenebris- jedno z największych królestw. Zamieszkują je stworzenia takie jak szczeniaczki wspomniane w poprzednim rozdziale i inne tego typu demony. Tenebrianie(mieszkańcy) preferują bawienie się czarną magię.  Królestwo to toczyło częste wojny z Luxem. 
**Argentum- małe królestewko zajmujące się głównie wydobywaniem syrowców naturalnych, których im nie brakuje;)
***Lux- ,,Białe Królestwo''. Zamieszkują je elfy i dobre wróżki. Mieszkańcy Luxu w przeciwieństwie to Tenebrian wolą białą magię. Królestwo to zalicza się do największych. Jest w sojuszu z Samariią ( królowie są braćmi)
****Samria- neutralne królestwo, w którym toczy się akcja opowiadania. Co prawda wisi nad nim widmo wojny domowej, ale mimo wszystko zalicza się do największych i najbardziej wpływowych. TO jest narodowym dziedzictwem Samarii. Przez TO państwo znajduje się w tak ciężkiej sytuacji.
*****Vallis- górzyste królestwo słynące ze swych miast porozmieszczanych nawet na najwyższych górach.
******Glacies- najzimniejsze z królestw. Położone na północy kontynentu, gdzie jest najzimniej. Zawsze zgarniają pierwsze nagrody w konkursach łyżwiarskich;P Jednak mieszkańcy Glacies słyną ze swej zimnokrwistości.


Komentujcie!




3 komentarze:

  1. Kain miał bardzo miłą pobudkę:) Rozdział strasznie krótki ale za to bardzo ciekawy:) Oby Oliver już go tak nie straszy bo mu jeszcze uciekanie. Ogólnie bardzo fana i wcale nie dobrana z nich para. Ciekawe kiedy dowiedzą się prawdy o Kainie? I może rozbuduj troszkę postacie drugoplanowe żeby nie było tylko o nich( taka tylko sugestia)
    W każdym razie z każdą notką podoba mi się coraz bardziej., Dużo dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wielkim wrażeniem, nie chciałoby mi się tego wszystkiego pisać, a u ciebie widać że naprawdę się tym interesujesz. Fajne opowiadanie, nie pisane tylko po to żeby coś napisać, rozwinięte, a nie 4 zdania na krzyż - naprawdę duże brawa. ♥
    www.littleworldnessy.blogspot.com - za wszystkie komentarze się odwdzięczam, przepraszam za reklamę, ale nie wiem jak inaczej go rozsławić ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że znalazłam twojego bloga gdyż twoja historia jest bardzo ciekawa a dopiero się rozkręca.Mam nadzieje, że słodziutki Kain jakoś sobie poradzi z Pawiem i całą tą królewską etykietą.Swoją drogą wyrodna mamuśka, mam nadzieje, że jej sekret w końcu się wyda.

    OdpowiedzUsuń