piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 12.



Tak więc wstawiam notkę. Wiem, że późno i, że strasznie ostatnio boga zaniedbałam, za co przepraszam. Mam nadzieję, że teraz czasu będzie więcej, weny będzie więcej i chęci będzie więcej. Tych ostatnich potrzebuję całe tony... W każdym razie zapraszam do przeczytania notki. Wiem, że to tak czy siak nie jest wiele, ale naprawdę spędziłam nad tym sporo czasu, więc mam nadzieję, że się spodoba :)
----------------------------------------------------------

Odsunęli się od siebie niepewnie, niepewnie, nie patrząc na siebie. Oboje zmieszani nieporadnie starali się to ukryć, po chwili każdy już siedział na swoim końcu kanapy.
- Dzisiaj jest uroczysta ceremonia- powiedział Oliver.- Ojciec chciał cię pokazać królestwu…
- Dziękuję, że mnie o tym tak szybko zawiadamiasz.
Burknął Kain. Odkąd przybył do ,,jawnie,, zamieszkał w zamku wszyscy decydowali za niego. Mówili mu, co ma robić, kiedy ma robić i czego ma nie robić. Irytowało go to do granic możliwości.
- Sam dowiedziałem się dopiero dzisiaj rano. Nie byłeś jedynym niedoinformowanym.
Chłopak spojrzał na Pawia i uświadomił sobie, że ten pewnie był w podobnym co on położeniu. Oboje byli pod podobną presją, o życiach ich obu chciano decydować. Byli na swój sposób podobni.
- Kiedy to?
Zapytał Kain.
- Jeszcze mamy ze dwie godzinki…
- Mam tam tylko stać i się uśmiechać, czy chcą ode mnie czegoś jeszcze?
- Mamy pokazywać, jak to bardzo się kochamy.
- Czyli buziaczki, całuski i te sprawy?
Zapytał dość obojętnie chłopak.
- Mniej więcej…
Nastała nerwowa cisza. Kain otarł rękawem zaczerwienione jeszcze oczy. Mimo całej tej sytuacji w jadalni czuł się już lepiej. Po raz pierwszy zrzucił z ciebie ten ciężar, który cały czas leżał na jego sercu. Wstał z kanapy  stanął naprzeciw Olivera. Ten spojrzał na niego pytająco.
- Czym jest TO?
Zapytał nagle chłopak.
Książę najwyraźniej nie spodziewał się takiego pytania, popatrzył Kainowi w oczy i odpowiedział:
- Co wiesz na temat TEGO?
Zapytał.
- Cóż… moja wiedza ogranicza się do licznych legend i jeszcze liczniejszych plotek…ale jest to ponoć magiczny przedmiot, który ma służyć utrzymaniu równowagi na świecie.
Oliver przewrócił oczami.
- Twój wiedza na ten temat jest dość…ograniczona. Tak TO jest magicznym przedmiotem, co do tej równowagi, to tak, choć nie do końca. Zdejmij koszulę.
Powiedział. Kain przez chwile stał niespokojnie, po czym jednak zdjął koszulę. Na jego piersi widniał złotawy, wypalony krąg.  Oliver podszedł do niego i z wahaniem dotknął kręgu.
- Widzisz te niewyraźne symbole?
Zapytał książę, po czym delikatnie przejechał po linii okręgu. Kain lekko czerwony spojrzał na znamię
i próbował je zobaczyć, co jednak było dość trudne, bo owe znamię znajdowało się wysoko na klatce piersiowej.  Oliver widząc jego daremne próby westchnął i jeszcze raz delikatnie przejechał po złotawej linii.
- Słowa tu zapisane są napisane w języku starożytnych. Mifidus ar’cara seprimental* Znaczy: Wybrany zostanie znaleziony. Mifidus likrato strasikto: Wybraniec posiądzie moc. Mifidus clar’coro dermante: Wybraniec wybierze drogę. Znaczy to mniej więcej tyle, że to wybraniec zacznie kształtować świat. Znasz legendę o pięciu bogach?
Kain skinął głową.
- Pięciu bogów stworzyło nasz świat. Każdy z nich zajął się inną jego częścią. Na koniec wspólnie stworzyli oni człowieka.
- Tak, tak mówi legenda- powiedział Oliver.- Jednak nie do końca. Widząc, ja człowiek rozwija się, rośnie w siłę, postanowili stworzyć TO. Czyli medalion, w którym zapieczętowali część swoich mocy. Miał od być deską ratunkową, na wypadek gdyby ludzie zaczęli ze sobą walczyć. Znaleziono go sześć lat temu, po jakichś dwustu poszukiwań. Odkrył go jeden Argentumskich uczonych, jedna szybko został przechwycony przez Lux. Po wojnie zdecydowano znalazł się u nas. Królowie wspólnie zdecydowali, że najlepiej będzie go wysłać do Ziemi Obojętnej, przynajmniej do czasu pojawienia się wybrańca. Właśnie byłem w trakcie eskorty TEGO, kiedy jakiejś grupce Ro-mów zachciało się rozbojów. TO połączyło się z tobą w dniu przesilenia letniego.
- Czy to znaczy, że jestem wybrańcem?
Zapytał trochę przestraszony Kain. Coraz trudniej było mu się skupić, a zataczające delikatne kręgi na jego znamieniu palne księcia mu w tym nie pomagały.
- Niekoniecznie. TO mogło się z tobą połączyć do chwili, gdy znajdzie się wybraniec. Jesteś jak taka…przechowywarka?
Bardziej zapytał, niż stwierdził Oliver. Trudno było mu znaleźć określenie na to, czym TO uczyniło Kaina.
- O, wiem- powiedział w końcu.- Jesteś nosicielem!
Chłopak skrzywił się nieznacznie.
- Nosicielem? Jak jakiegoś wirusa, czy innego nieprzyjemnego choróbska?
- Niezupełnie…
- Nie no kurczę, fajnie. Teraz jestem z TYM związany, a związany z TYM jednocześnie oznacza związany przez królestwo, dopóki TO nie znajdzie sobie lepszego lokalu! Wspaniale!
Zakrył oczy dłonią, by zebrać myśli. Chciało mu się płakać. Ta bezsilność, bezradność odbierały mu chęć do czegokolwiek.
- A ja chciałem prosić o Złotą Kartę… teraz pewnie to niemożliwe. Król zapewne wyśle mnie do wszystkich diabłów, skończę jako obiekt badawczy…
- Chciałeś prosić o Złotą Kartę?
Zapytał zaciekawiony Oliver. Złota Karta pozwalała na swobodne przemieszczanie się między województwami, krajami, kontynentami. Bez przeglądów, bez żadnych pytań.
- Tak…- mówił coraz ciszej Kain.- Nigdy nie opuściłem granicy miasta na dalej niż kilometr. Nie mam żadnych praw, nie jestem nawet obywatelem. Po tym wszystkich ciałem w końcu opuścić to miasto, kraj, ja chcę zacząć żyć po swojemu…
Oliver przeniósł rękę na jego policzek i podniósł głowę chłopaka, tak, by ich oczy się spotkały. Przez chwilę patrzył w te piękne, szklane od wzbierających łez oczy. Przed sobą miał wyjątkową istotę, która wydawała się być krucha, jak najcieńsza gałązka. Mimo, iż chłopak jest silny, to jego siła coraz szybciej się wypala i któregoś dnia, może zniknąć, a wtedy pozostanie już tylko rozpacz. Książę delikatnie objął chłopaka, by tym razem zatrzymać go w ramionach na nieco dłużej. Chciał mu dodać otuchy, móc dać mu oparcie.
- Kain, obiecuję ci. Ja ci obiecuję, że dostaniesz Złota Kartę. Że stąd wyjedziesz. Obiecuje, że ci pomogę.
Kain przez chwilę stal nieruchomo. Nie wiedział, jak ma zareagować. Szczery ton Olivera wzruszył go
i dodał sił. Pozwolił ciaśniej zamknąć się w ciepłych ramionach, od których biła swego rodzaju pewność siebie. To uczucie pozwoliło mu uwierzyć, że kiedyś będzie wolny.
- Dziękuję.
Powiedział chłopak, po czym oparł głowę na ramieniu narzeczonego. Trwali tak dłuższą chwilę, dopóki emocje kompletnie nie opadły. Odsunęli się od siebie, ale już bez niepewności i zmieszania. Kain popatrzył w niebieskie tęczówki Pawia i uśmiechnął się, szczerze, z wdzięcznością.
- Jakimś plusem całego tego zajścia jest to, że mam takiego miłego narzeczonego.
Chłopak zgrabnie wyminął księcia i poszedł do łazienki, otrzeć szczypiące oczy. Oliver stał przez chwilę zdezorientowany, po czym jednak uśmiechnął się sam do siebie. On też doszedł do wniosku, że narzeczony nie jest aż taki zły.
*
Równo w południe Kain wraz z Oliverem stawili się w królewskim gabinecie, z którego mieli wyjść na balkon. Obaj patrzyli niepewnie na króla, siedzącego w wysokim, skórzanym fotelu. Obaj bali się usłyszeć słów, mogących paść pod adresem młodszego z nich.
- Po głębokich rozważaniach-zaczął król.- Postanowiłem, że nadal możesz pełnić wyznaczoną ci rolę-zwrócił się do Kaina.- Nie byłoby sensy cię teraz usuwać, chociaż byłoby to nazbyt wygodne…
Mimo wszystko, jest jeden warunek. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nikt. Nie chcę skandalu, głupich plotek. A gdy to wszystko się skończy i nie będziesz już potrzebny, pozbędę się ciebie, w bardziej lub mniej bolesny sposób.
Prawie wysyczał przez zęby król. Kainowi zrobiło się słabo od patrzenia w oczy tego człowieka.
Były takie zimne, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. To tylko sprawiało, że bał się coraz bardziej. Bał się doczekać dnia, w którym przestanie być potrzebny, ale i chciał krzyczeć, że nie jest jakąś zabawką. Kompletnie rozdarty schował się za plecami Pawia, kiedy ten podszedł za ojcem do balkonu. Wielkie, szklane drzwi otworzyły się i wyszli, by przywitać całe tłumy zebrane pod zamkiem.  Gdy król pokazał się ludowi wszystkie rozmowy umilkły.
- Drodzy poddani. Po raz kolejny zostaliśmy pobłogosławieni przez los. Jak już pewnie większość z was wie, mój syn odnalazł miłość! Chciałby wam teraz oficjalnie przedstawić swojego narzeczonego!
Powiedział król, a Kain czuł, jak zbiera mu się na mdłości. Te wszystkie przesłodzone słowa padające z ust, które jeszcze minutę temu nakazywały mu absolutne posłuszeństwo…
Oliver stanął obok ojca, ciągnąc za sobą Kaina.
- To, jest Kain DevoLome. Mój umiłowany narzeczony. Jest on osobą naprawę bliską mojemu sercu, więc dzisiaj publicznie, przed całym ludem chcę go oficjalnie prosić o rękę.
To mówiąc uklękną przed Kainem, a ten stał kompletnie zdębiały. Spodziewał się buziaków, trzymania za ręce, ale nie oświadczyn.
- Czy zechcesz wyjść za mnie?

Zapytał Paw patrząc chłopakowi prosto w oczy. I choć wiedzieli, że to tylko gra, w tym momencie pękła bariera miedzy nimi, poczuli, że są sobie bliżsi. Te niby puste słowa, tak naprawdę znaczyły wiele.

środa, 12 czerwca 2013

:)



Wiem, wiem, wiem, że strasznie zaniedbałam bloga. Na prawdę przepraszam, za swoje lenistwo, brak weny i jakichkolwiek chęci. Na swoją obronę powiem, że to wszystko przez zbliżający się koniec roku szkolnego. Nauczyciele cisną, cisną i wyciskają na siłę wiedzę z głów biednych uczniów. Mimo wszystko proszę o wytrzymanie do piątku. Rozdział jest w trakcie tworzenia, będzie dość długi( jak na razie 3 strony xD).
Jeszcze raz wielkie przepraszam!